Kacperek urodził się w czerwcu,duży chłopczyk 3500 g.Miałam wtedy 24 lat i myślałam,że mieć dziecko to fajna rzecz
Pierwszy szok przeżyłam już w szpitalu....okazało się,że nie mogę karmić piersia własnego syna.Powód:obrzydzenie....tak wiem,wyrodna ze mnie matka.Jak tylko mały próbował brac pierś do ust,dostawałam silnych torsji i musiałam uciekać do ubikacji.Tak było za każdym razem.Najgorsze było to,że widok innych karmiących matek też przyprawiał mnie o mdłości!Już myślałm,że cos ze mną nie tak....nie mogłam się przełamać,jakas bariera psychiczna i to nie do przebicia!!!
Po wielu próbach(kończących się najczęściej z głową w kozecie) przeszłam na butekę i zaczęło sie piekło!!!!Kacperek jadł bardzo mało a i tak wszystko zwracał.Całymi dniami karmiłam,wycierałam jego wymiociny i nadal karmiłam.Próbowałam tysiące rodzajów mlek,różnych technik karmienia i całe moje wysiłki na nic......badało go kilku lekarzy,robiono mu badanie za badaniem i nie znaleziono przyczyny jego ciągłych wymiotów.Okazało się,że ja jako młode dziecię także tak miałam.....lekarze zgodnie orzekli.....DZIEDZICZNE
Ten stan trwał prawie do 3 roku życia Kacperka a potem,nagle wszystko ustąpiło!!!!cud...............przez te jego ciągłe wymioty,musiałam każde jedzenie miksować(nie przecierać)uważać na grudki,większe kawałki....miałam tego dość i daltego tak długo zwlekałam z podjęciem decyzji o urodzeniu drugiego dziecka....moje obawy okazały sie bezzasadne!!!!!